Mecz w Niebylcu, wygrany 3:4 (3:0) zapamiętamy bardzo długo, bo był to chyba najbardziej szalony mecz naszej drużyny ostatnich lat. Po pierwszej połowie, w której przytłaczającą przewagę mieli miejscowi piłkarze Aramixu zdarzył się cud, a TGS odrobił, wydawać by się mogło niemożliwą do nadrobienia stratę trzech bramek. A mogło być dużo gorzej! Wczorajsze show przypadło Michałowi Uramowi, który trzykrotnie wpisał się na listę strzelców, a gola na wagę trzech punktów ustrzelił Bartłomiej Bać. Dla gospodarzy trafiali wczoraj Łukasz Góra, Mateusz Telesz i Mateusz Smalarz. Uwaga! Korzystając z okazji przypominamy o dzisiejszym głosowaniu w Domu Kultury, które rozpocznie się o 16:00. Prosimy o obecność, bo walczymy o środki na boisko treningowe! Więcej szczegółów tutaj.
Tak jak się spodziewaliśmy, niebyleckie boisko szybko zamieniło się w małe “bagno”, dlatego piłkarze obu drużyn mieli wczoraj utrudnione zadanie. Pierwsze minuty to chaotyczna gra z obu stron. Co w zasadzie nie powinno dziwić, bo obie ekipy oswajały się z trudnymi warunkami do gry. Kluczowa okazała się sytuacja z 6 minuty, kiedy po rzucie rożnym zawahanie naszej obrony wykorzystał Łukasz Góra, który dostał bezpańską piłkę w polu karnym i po prostu wbił futbolówkę do bramki strzeżonej przez Kwietnia. Bramka sama w sobie być może dość przypadkowa, ale sprawiła, że Aramix z minuty na minutę rozkręcał się coraz bardziej, czego efektem były kolejne szybko stracone bramki. Bo już w 12 minucie doskonale po rzucie rożnym główkował Mateusz Telesz, a nieco ponad 10 minut później spóźnioną obronę Sokoła zaskoczył Mateusz Smalarz, który z bliskiej odległości umieścił piłkę do pustej bramki. Sokół był w wyraźnym szoku i nie potrafił sforsować defensywy z Niebylca. A kolejne minuty wcale nie wskazywały na zmianę obrazu gry. To, że w pierwszej części spotkania nie padło jeszcze więcej goli zawdzięczać możemy Kwietniowi (który kilkukrotnie zablokował piłkę) oraz braku skuteczności graczy GKS-u. Po 45 minutach było “tylko” 3:0, co i tak było niezbyt napawającym optymizmem wynikiem, a ten fragment meczu możemy uznać za najsłabszy w naszym wykonaniu w tym sezonie.
Po przerwie coś w grze gospodarzy jednak się zacięło, a drużyna, która niemal perfekcyjnie rozmontowała Sokoła podczas pierwszej połowy zaczęła popełniać podobne błędy co TGS. Mimo, że przez całą połowę, jak na ten stan boiska, Aramix grał szybko i całkiem efektownie. Na efekty dużo lepszej już gry sokołowian zaczekaliśmy do 60 minuty, gdy tuż przed linią 16-go metra do rzutu wolnego podszedł Michał Uram, który precyzyjnie zmieścił piłkę tuż obok słupka, nie dając bramkarzowi żadnych szans. I pojawiła się niewielka nadzieja na to, że nie wszystko jeszcze stracone. Jak się jednak okazało, Sokoły poszły za ciosem, bo ledwie sześć minut później za faul na Piotrze Darocha została podyktowana “jedenastka”, którą pewnie strzałem z “wapna” na gola kontaktowego zamienił Uram. Wyglądało na to, że TGS w końcu odzyskał inicjatywę, bo przed świetnymi sytuacjami byli w tym czasie inni nasi gracze – Tomasz Brzychczy, który przejął piłkę w środku pola, ale w sytuacji sam na sam uprzedził go bramkarz oraz Piotr Darocha, którego dobitka po strzale Urama jakimś cudem nie wpadła do bramki Aramixu. Co się nie udało wcześniej, wyszło w 82 minucie, kiedy to w polu karnym obrońcami zakręcił Uram. I został w nim faulowany, za co po raz kolejny został podyktowany rzut karny, który nasz najskuteczniejszy strzelec po raz kolejny wykorzystał. Kierunek strzału co prawda wyczuł tym razem bramkarz z Niebylca, ale był on na tyle precyzyjny, że mecz zaczął się od “0”. Warto dodać, że po faulu z 66 minuty gospodarze musieli radzić sobie w “10” (po drugiej żółtej kartce gracza Aramixu), natomiast przed trzecią bramką dla Sokoła, w okolicy 75 minuty także Sokół musiał grać w osłabieniu, bo drugi żółty kartonik otrzymał za przerwanie kontry miejscowych Maciej Rząsa. Sama końcówka meczu przyniosła czwartą zwycięską bramkę dla TGS. Z kontrą w pole karne zapuścił się Michał Uram, ten podał do Bartłomieja Bacia, który lekkim strzałem z ostrego kąta przechylił szalę na korzyść Sokołów. W doliczonym czasie gry Bartłomiej Bać miał kolejną niemal stuprocentową sytuację, ale tym razem jego strzał minął o centymetry bramkę gospodarzy.
Gospodarze z Niebylca mogą mówić o potężnym pechu, bo pierwsza połowa w ich wykonaniu była niemal koncertowa, a gdyby tylko wykorzystali część z pozostałych swoich sytuacji z pierwszej części.. trzy punkty byłyby raczej poza zasięgiem sokołowian. Z całą pewnością miejsce w lidze nie oddaje siły Aramixu, bo z pewnością beniaminek urwie jeszcze punkty nie jednemu zespołowi w naszej grupie.
Bardzo efektowny powrót po kontuzji zaliczył w naszych szeregach Michał Uram, który w zaledwie czterech meczach zanotował 7 trafień, a w tym klasycznego hat-tricka właśnie we wczorajszym meczu.
Aramix Niebylec – TG Sokół Sokołów Małopolski 3:4 (3:0)
Bramki: Ł.Góra (6′), M.Telesz (12′-głową), M.Smalarz (23′) – M.Uram (60′, 66′, 82′), B.Bać (89′)
Skład (TG Sokół): G.Kwiecień – D.Pietroński, P.Świst, M.Wilk, T.Brzychczy (85′ Ł.Kościółek), M.Rząsa, B.Bałamut, S.Rodzeń, P.Darocha, M.Uram, B.Bać
Widzów: 50